Wojna na Morzu Kolarowym

WSTĘP

Był maj 1942 roku... W Sztabie Połączonej Floty trwały już gorączkowe przygotowania do zajęcia wyspy Midway. Jednocześnie prowadzona była operacja z uczestnictwem Czwartej Floty (wiceadmirał Shigeyoshi Inouye) mająca na celu zajęcie Tulagi w archipelagu Wysp Salomona i Port Moresby na Nowej Gwinei. Akcja musiała jednak zostać opóźniona. Spowodowane zostało to pojawieniem się amerykańskiego zespołu operacyjnego na wodach południowo-wschodnich. Składał się on z 2 dużych lotniskowców, 4 ciężkich i 4 lekkich krążowników oraz zespołu niszczycieli. W takiej sytuacji dowództwo Połączonej Floty doszło do wniosku, że należy wzmocnić siły operujące na Morzu Koralowym. Trzonem sił wspomagających Czwartą Flotę miały być 2 lotniskowce "Zuikaku" i "Shokaku" oraz krążowniki "Myoko" i "Haguro". Oprócz tego w skład zespołu operacyjnego miał wejść lekki lotniskowiec "Shoho".
      Plan przewidywał zajęcie Tulagi 3 maja i w tydzień później opanowanie Port Moresby. Konwoje inwazyjne wyruszające z Rabaulu miały być chronione przez dwie grupy operacyjne. Pierwszą z nich miała być Grupa Bliskiego Wsparcia złożona ze wspomnianego już lotniskowca "Shoho", 4 ciężkich krążowników i niszczyciela. Drugą część osłony stanowić miały lotniskowce "Zuikaku" i "Shokaku", 2 ciężkie krążowniki oraz 6 niszczycieli.
      Zgodnie z planem zajęcie Tulagi nastąpiło bez większych problemów w dniu 3 maja. Nazajutrz z Rabaul wyruszył zespół inwazyjny Port Moresby złożony z 14 transportowców eskortowanych przez 6 niszczycieli i lekki krążownik...

BITWA

Już 4 maja amerykański zespół operacyjny działający na Morzu Koralowym zdecydowanie odpowiedział na zajęcie przez Japończyków wyspy Tulagi w archipelagu wysp Salomona. Przejawiło się to przeprowadzeniem zdecydowanego i skutecznego ataku na przyczółki wyspy. W wyniku tego nalotu zatopiono kilka mniejszych okrętów japońskich stojących na redzie. Sygnalizowało to w sposób oczywisty obecność groźnego przeciwnika i nie pozostało bez odpowiedzi. Zespół Uderzeniowy Lotniskowców dowodzony przez wiceadmirała Takagi ruszył z pełną prędkością na południe. Celem było zlokalizowanie i zniszczenie zespołu operacyjnego wroga. Tymczasem zespół inwazyjny, przeznaczony do zajęcia Port Moresby płynął w osłonie okrętów kontradmirała Goto ku swemu celowi. 7 maja grupa Takagi rozpoczęła szeroko zakrojone poszukiwania amerykańskiej grupy operacyjnej na wodach Morza Koralowego. Zarówno okręty amerykańskie jak i japońskie dołożyły wszelkich starań, aby zlokalizować się nawzajem. Jednak na obszarze przekraczającym niemal dwukrotnie powierzchnię Morza Śródziemnego znalezienie kilku okrętów było zadaniem bardzo trudnym. Tak więc poszukiwania trwały a po wojnie historycy nazwali tę fazę bitwy na Morzu Koralowym "wojną fantomów".
      Wracając do wydarzeń, które zaszły 7 maja 1942 roku... W końcu poszukiwania przyniosły efekt. Jeden z pilotów zwiadu japońskiego zameldował, że zlokalizował zespół nieprzyjacielskich okrętów z jednym lotniskowcem w składzie. Do ataku na siły amerykańskie ruszyło jednocześnie 78 bombowców. Wystartowały one z pokładów "Zuikaku" oraz "Shokaku" i skierowały się na południe, w stronę wroga znajdującego się teraz w odległości 160 mil od japońskich lotniskowców. Jak wkrótce miało się okazać była to kolejna, fatalna pomyłka zwiadowców. Po dotarciu nad cel stwierdzono ze zdziwieniem, że grupa wroga złożona jest ze... zbiornikowca "Neosho" i eskortującego go niszczyciela "Sims". Tak więc cała furia pilotów japońskich skierowała się przeciwko tym dwu jednostkom. W wyniku zmasowanego ataku niszczyciel poszedł na dno a zbiornikowiec stanął w płomieniach i został opuszczony przez załogę.
      Tymczasem lotniskowce amerykańskie znajdujące się tak naprawdę na południowy-wschód od archipelagu Luizjadów znalazły sobie znacznie cenniejszą ofiarę. Zlokalizował bowiem zespół inwazyjny zmierzający w stronę Port Moresby. Świadomi zagrożenia ze strony okrętów Floty Pacyfiku Japończycy postanowili wycofać się na północ. W momencie gdy przeprowadzano odwrót na niebie pojawiło się blisko 100 amerykańskich samolotów i z impetem zaatakowało siły Połączonej Floty. Celem ataku stał się lekki lotniskowiec "Shoho" wchodzący w skład sił eskorty. Jednostka ta po otrzymaniu kilku trafień poszła na dno. Stało się to o godzinie 11.35. W odwecie z "Zuikaku" i "Shokaku" o godzinie 16.30 wysłane zostały elitarne załogi, przeszkolone w operacjach nocnych z zadaniem zaatakowania sił nieprzyjaciela. Nie znalazły one jednak amerykańskich lotniskowców a zamiast tego natknęły się na zespół wrogich myśliwców i w wyniku walki Japończycy stracili kilka maszyn.Od rana 8 maja trwały intensywne poszukiwania okrętów wroga. Około godziny 8.24 jeden z pilotów Japońskich zameldował o odkryciu amerykańskiego zespołu lotniskowców w odległości 235 mil od sił Takagi. Około 70 bombowców zostało natychmiast wysłanych do boju. O godzinie 11.20 zaatakowały one grupę wrogich okrętów. Mimo silnej osłony przeciwlotniczej przeprowadzony atak miał być bardzo skuteczny. Meldowano o zatopieniu dwóch wielkich lotniskowców amerykańskich.
Płonie lotniskowiec 'Lexington'Według relacji pilotów japońskich udało się posłać na dno jednostki klasy "Yorktown" i "Saratoga". Oprócz tego donoszono o uszkodzeniu pancernika lub ciężkiego krążownika. Prawda jednak była zgoła odmienna. W wyniku ataku japońskich bombowców uszkodzony został bardzo poważnie lotniskowiec "Lexington" a "Yorktown" został wyłączony z dalszych działań (trafiony jedną bombą). Pierwszy z nich został tego samego dnia zatopiony torpedami własnego niszczyciela eskorty.
      W tym samym czasie samoloty z lotniskowców amerykańskich zaatakowały okręty Takagi. "Zuikaku" zdążył schronić się w szkwale w przeciwieństwie do "Shokaku". Ten drugi został trafiony 3 bombami i stracił możliwość prowadzenia działań lotniczych.
      W momencie gdy wydawało się, że przebieg wydarzeń jest korzystny dla Japończyków wiceadmirał Inouye wydał rozkaz do odwrotu. U podstaw jego decyzji leżało stwierdzenie, że flota japońska nie posiada na pokładach okrętów dostatecznej liczby samolotów, by ochronić się przed atakami amerykańskich samolotów startujących z baz lądowych. Dowódca Czwartej Floty został potem mocno skrytykowany za tę decyzję przez admirała Yamamoto. Otrzymał też rozkaz powrotu na Morze Koralowe i zniszczenia okrętów wroga. Jednak dwudniowe poszukiwania grupy amerykańskiej nie dały rezultatu. Jednostki Połączonej Floty wycofały się z rejonu bitwy w nocy 10 maja.

PODSUMOWANIE

Straty w bitwie na Morzu Koralowym wskazywały na minimalne zwycięstwo Japończyków. Amerykanie stracili bowiem lotniskowiec "Lexington", zbiornikowiec "Neosho" i niszczyciel "Sims". Oprócz tego straty obejmowały 66 zniszczonych samolotów oraz 543 zabitych lub rannych żołnierzy. Siły Połączonej Floty utraciły lekki lotniskowiec "Shoho" niszczyciel "Kikuzuki" oraz 3 inne, mniejsze okręty. Lotniskowiec "Shokaku" został uszkodzony. Stracono 77 samolotów i 1074 ludzi. Oczywiście w kategoriach strat nie podaję tutaj uniemożliwienie zajęcia Port Moresby, co tak naprawdę było poważną porażką Japonii.
      W perspektywie operacji zajęcia Midway Japończycy ponieśli jeszcze jedną ciężką stratę. Lotniskowiec "Shokaku", który był przewidziany jednostka mająca odegrać istotną rolę w zbliżającej się inwazji nie mógł brać udziału w operacji. Powodem były oczywiście 3 bomby, które trafiły w pokład startowy i uniemożliwiły prowadzenie działań lotniczych z użyciem tej jednostki. Okręt ten wpłynął 17 maja do portu Kure i oceniono, że uszkodzenia nie zostaną usunięte wcześniej niż w przeciągu miesiąca. Ale strata "Shokaku" to tylko połowa nieszczęścia jakie przytrafiło się Połączonej Flocie. Drugi lotniskowiec - "Zuikaku" biorący udział w bitwie na Morzu Koralowym nie został co prawda uszkodzony, ale straty w personelu latającym były tak duże, że okazało się oczywiste iż nie popłynie on w stronę Midway. Tak więc przebieg bitwy na Morzu Koralowym miał pośredni aczkolwiek bardzo duży wpływ na losy zbliżającej się operacji "Midway".
      Mimo wszystko Kwatera Główna Połączonej Floty była przekonana, że Amerykanie stracili w tej bitwie 2 duże lotniskowce. W świetle tego uznali, że w starciu o Midway flota japońska będzie posiadała przytłaczającą przewagę w kategorii lotniskowców. Pewność siebie jaką charakteryzowali się japońscy dowódcy pozwalała im twierdzić, że zespół złożony z zahartowanych w boju lotniskowców "Akagi", "Kaga", "Hiryu" i "Soryu" zdoła pokonać każdego przeciwnika. Jednak czas miał pokazać jak bardzo się mylili...