Proces norymberski

 

    Proces norymberski był jednym z największych i najdłuższych procesów świata. Tak oceniano go jeszcze w latach 70-tych.

Dziś już oczywiście znamy "większe i dłuższe"... [znamy nawet procesy, które nigdy się nie zakończą...]

Lecz jego "rekord" pobity został dopiero po 20 latach przez tzw. "proces oświęcimski", toczący się przed hamburskim Sądem Przysięgłych.

Proces przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze rozpoczął się 20.XI.1945 o godz. 10:00, a zakończył ogłoszeniem wyroku w południe 1.X.1946.

Skład Trybunału przedstawiał się następująco:

- Lord Geoffrey Lawrence - przewodniczący [GB],

- Francis Biddle [USA],

- gen. Nikiczenko [ZSRR],

- prof. Donnedieu de Vabres [F].

Byli to przedstawiciele tzw. Czterech Mocarstw [do dziś zastanawiam się nad pytaniem: "Co wśród "Mocarzy" robili Francuzi?" - i nie potrafię znaleźć na nie odpowiedzi].

Obok nich zasiedli oskarżyciele: Jackson [USA], Rudenko [ZSRR], Shawcross [GB] i Menthon [F]. W ciągu 10 miesięcy i 10 dni Trybunał urzędujący w Pałacu Sprawiedliwości odbył 403 sesje jawne w ciągu 218 dni pracy. Wysłuchano zeznań 240 świadków i zapoznano się z ogromną liczbą złożonych pod przysięgą oświadczeń. Cały proces był tłumaczony na cztery języki. Protokół stenograficzny objął ponad 4.000.000 słów spisanych na 16.000 stron. Oskarżyciele w toku przewodu przedłożyli 2630 dokumentów, obrona - 2700. Oskarżeni mieli 27 obrońców, którym pomagało 54 asystentów-prawników i 67 sekretarek. Na powielenie przedłożonych dokumentów dla użytku sądu, obrony, prasy itd. zużyto 5.000.000 arkuszy papieru. Specjalnie zainstalowane laboratorium fotograficzne wykonało 780.000 fotokopii różnych dokumentów. Dla utrwalenia przebiegu rozprawy zużyto 27.000 metrów taśmy magnetofonowej i 7000 płyt gramofonowych. Cały przebieg procesu był filmowany.

Nie przypadkowo alianci wybrali bawarskie Nürnberg na miejsce tego historycznego procesu. To właśnie tu w latach 30-tych odbywały się z udziałem bonzów NSDAP słynne Parteitagi. Tu w 1933 roku świętowano dojście Hitlera do władzy. Tu odbywały się doroczne "Dni Wehrmachtu". Tu, w 1935 roku uchwalono słynne "ustawy norymberskie", skierowane przeciwko obywatelom narodowości żydowskiej.

To z tego miasta rozlała się fala rasowej nienawiści...

Norymberga 1938: "Dzień Wehrmachtu".

Na tym stadionie po raz pierwszy pokazano sprawność "Panzerwaffe".

 

Wiosną 1945 było to już zupełnie inne miasto... Nikt już nie wykrzykiwał radosnego "Heil", ulicami nie paradowały zwarte oddziały SA.

Jeżeli już w jakimś rozbitym oknie łopotała na wietrze flaga - to była biała!

 

    Dziwnym trafem, gmach Pałacu Sprawiedliwości uniknął poważniejszych uszkodzeń w trakcie licznych bombardowań, które przeżyła Norymberga. Po wojnie pojawiały się różne spekulacje na ten temat, lecz nie chce mi się jakoś uwierzyć, w tak zegarmistrzowską precyzję amerykańskich lotników, która pozwoliła by im oszczędzić budynek, wytypowany na miejsce przyszłego procesu. Prawdą jest, że latem 1945, był to jeden z mniej zniszczonych obiektów w tym mieście i bez większych trudów można w nim było urządzić "proces stulecia".

Z więzienia wprost do Pałacu  Sprawiedliwości prowadził podziemny korytarz. Bezpieczeństwo procesu zapewniał specjalny baon MP [Military Police] wzmocniony... dwoma czołgami! "Młodzi, rośli chłopcy. Ręce skrzyżowane z tyłu, w rękach białe pałki. Czysty symbol - nie użyli ich ani razu. Stoją nieruchomo. Żują gumę. Mają obserwować każdy ruch oskarżonych, nie spuszczać ich z oka".

 

Akt oskarżenia...

    Akt oskarżenia przeciwko 21 dygnitarzom hitlerowskim został opublikowany 6.X.1945. Nad jego przygotowaniem alianci pracowali jeszcze w czasie prowadzonych działań wojennych. Wywołał on zrozumiałe zainteresowanie na całym świecie i... oburzenie w Polsce. Dla świata był to podstawowy dokument wstępny do procesu, który budził powszechną ciekawość. Po jego przestudiowaniu okazało się jednak, że jest to dokument bardzo niedoskonały, zawierający wiele błędów i braków. Szczególnie rażące były braki dotyczące polityki okupacyjnej i zbrodni popełnionych w Polsce. Jeszcze przed rozpoczęciem procesu, nasz korespondent oddelegowany do Norymbergii, Edmund Osmańczyk pisał:

"Proces norymberski ma sprawić, by przywódcy Trzeciej Rzeszy nigdy nie stali się bohaterami narodowymi, by sztandary niemieckie nigdy nie pochyliły się przed pomnikami historycznych zbrodniarzy. By przyszłe pokolenia Niemców uznały krwawą winę i spłacić mogły - i chciały - straszliwy dług wobec całego świata. By dzieci niemieckie nie słuchały z dumą wykładów historii o potędze państwa niemieckiego, które sięgało od Atlantyku po Kaukaz, lecz by wiedziały, na czym ta potęga była oparta i do jak straszliwej klęski światowej i narodowej doprowadziła.

Takim powinien być proces w Norymberdze...

Taka powinna być linia postępowania aliantów w pracy nad wychowaniem narodu niemieckiego.

Dziwnym jest więc fakt, że zbyt mało miejsca poświęca się u nas uwagi tym zagadnieniom zasadniczym, a przygotowania do procesu traktuje się od strony najbłahszej sensacji. Notatkom o schudnięciu Göringa czy o histerycznych atakach Streichera poświęca się więcej miejsca niż aktowi oskarżenia.

[...] Najdziwniejszym zaś jest... akt oskarżenia.

Akt oskarżenia opracowany jest w sposób zdumiewający...

W akcie oskarżenia nie ma ani słowa o Powstaniu Warszawskim, ani słowa o Palmirach, o terrorze i egzekucjach ulicznych osławionego Kutschery. Nie ma ani słowa o masowym wywożeniu Polaków na katorgę »robót w Rzeszy«. Nie ma ani jednego przykładu z Polski w punkcie dotyczącym mordowania zakładników. Nie ma nic - dosłownie nic - w omówieniu »rabunku własności prywatnej i publicznej«. Akt oskarżenia nie znalazł w Polsce żadnych przykładów na »nakładanie kar pieniężnych na społeczeństwo«, na »złośliwe niszczenie miast i wsi i spustoszenia dokonywane bez uzasadnionej konieczności wojskowej«. Ani jednego przykładu z Polski na »przymusową rekrutację robotników cywilnych«, na »germanizację okupowanych terenów«.

Pominięto całkowicie zagładę gett żydowskich w miastach polskich.

Długi byłby rejestr faktów nie uwzględnionych w tym dziwnym dokumencie. Niemal tak długi, jak długa jest lista niezliczonych przestępstw i zbrodni niemieckich w Polsce..."

Do aktu oskarżenia, strona sowiecka próbowała przemycić "sprawę katyńską". Z Bułgarii sprowadzono nawet, aresztowanego tam przez NKWD lekarza, dr Markowa, tego samego, który wiosną 1943 wszedł w skład utworzonej przez Niemców międzynarodowej komisji badającej ekshumowane w lasku katyńskim zwłoki zamordowanych polskich oficerów. Jednak Sowietom, pomimo ich ogromnych wysiłków, nie udało się przypisać swojej zbrodni Niemcom. Po kilku kompromitujących zeznaniach, wycofali ten punkt z aktu oskarżenia tłumacząc się, że zaszło "małe nieporozumienie": im chodziło o białoruską wioskę Chatyń, spacyfikowaną przez Niemców! Przez kolejnych 45 lat nie wracali już do tej sprawy...

Kolejną ich "wpadką" była wydobyta na światło dzienne przez obrońców niemieckich, tajna klauzula do paktu "Ribbentrop-Mołotow", podpisanego w Moskwie w sierpniu 1939, będąca faktyczną podstawą IV rozbioru Polski. Dokument ten stawiał Sowietów w roli agresorów - na równi z Niemcami. Po krótkim zamieszaniu na sali sądowej, strona sowiecka wymusiła... wycofanie niewygodnego dokumentu z akt procesowych...

Tuż przed wybuchem II wojny światowej, na jednej z ostatnich odpraw Sztabu Generalnego Wehrmachtu, Adolf Hitler uspokajał niezdecydowanych generałów: "Nikt nie sądzi zwycięzców".

Tak maksyma otrzymała żałosne potwierdzenie w Norymberdze roku 1945... 

Po odczytaniu aktu oskarżenia, Lord Geoffrey Lawrence, przewodniczący Trybunału, zadał oskarżonym pytanie czy przyznają się do winy. Wszyscy wstawali po kolei, podchodzili do mikrofonu i odpowiadali: "Nie przyznaję się do winy". "Nie jestem winien".

Żaden z nich nie był winien...

Ława oskarżonych
Jeszcze przed rozpoczęciem procesu, w celi więziennej powiesił się dr Robert Ley - przywódca Niemieckiego Frontu Pracy [Deutsche Arbeitsfront - DAF]. Kolejnym oskarżonym miał być Martin Bormann - oficjalnie szef kancelarii i zastępca Hitlera d/s NSDAP. Wobec jego tajemniczego zniknięcia w ostatnich godzinach obrony Berlina, Trybunał postanowił sądzić go zaocznie. Natomiast Gustav Krupp, legendarny "król armat", został uznany za "zbyt starego" by stawić się przed sądem... statecznie na ławie oskarżonych zasiadło 21 osób

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1. Hermann Göring

2. Rudolf Hess

3. Joachim von Ribbentrop

4. Wilhelm Keitel

5. Ernst Kaltenbrunner

6. Alfred Rosenberg

7. Hans Frank

8. Wilhelm Frick

9. Julius Streicher

10. Walther Funk

11. Hjalmar Schacht

12. Karl Dönitz

13. Erich Reader

14. Baldur von Schirach

15. Franz Sauckel

16. Alfred Jodl

17. Franz von Papen

18. Arthur Seyss-Inquart

19. Albert Speer

20. Konstantin von Neurath

21. Hans Fritzsche

 

Wyrok Międzynarodowego Trybunału Wojskowego:

 

Na karę śmierci skazano dwunastu oskarżonych:

 

Martin Bormann [sądzony zaocznie]

Hans Frank

Wilhelm Frick

Hermann Göring

Alfred Jodl

Ernst Kaltenbrunner

Wilhelm Keitel

Joachim von Ribbentrop

Alfred Rosenberg

Franz Sauckel

Arthur Seyss-Inquart

Julius Streicher

 

Na dożywotnie więzienie skazano trzech:

 

Walther Funk - zwolniony w maju 1957 "ze względu na stan zdrowia".

Rudolf Hess - w 1987 popełnił samobójstwo w Spandau, miał 93 lata.

Erich Reader - zwolniony jesienią 1955 "ze względu na podeszły wiek" [82 lata].

 

Na długoletnie więzienie skazano czterech oskarżonych:

 

Karl Dönitz - 10 lat więzienia

Konstantin von Neurath - 15 lat więzienia

Baldur von Schirach - 20 lat więzienia

Albert Speer - 20 lat więzienia

 

Trzech oskarżonych uniewinniono:

 

Hans Fritzsche

Franz von Papen

Hjalmar Schacht

 

Ponadto za organizacje o charakterze przestępczym uznano: kierownictwo NSDAP, SS [za wyjątkiem SS-Reiterei], Gestapo i SD.